Tip:
Highlight text to annotate it
X
Pikminy, Samus, Mario, Balloon Fight, Link, Yoshi, Animal Crossing i Donkey
Kong w jednej grze? I to bez Super Smash Bros. w tytule? Tak właśnie wygląda
Nintendo Land, wirtualny park rozrywki w którym gracze chociaż przez chwilę będą
mogli poczuć się jak bohaterowie ich ulubionych Nintendowskich gier wideo.
Kraina Nintendo to jeden z tytułów startowych konsoli Wii U i mimo że w
przeciwieństwie do Wii Sports na Wii nie jest dołączona do każdego zestawu z
konsolą, a wyłącznie do modeli Premium, to już na starcie znaleźć można między
nimi kilka paralel i pod wieloma względami w nową grę gra się jak w duchowego
następcę poprzednika.
W Nintendo Land główną rolę gra stworzony przez nas Mii - reprezentujący
nas w grze wirtualny awatar. Miejscem akcji jest ogromniasty plac zabaw
otoczony przez dwanaście bram prowadzących do poszczególnych
minigier. My mamy czuć się jak w ogromnym lunaparku i wchłaniać
atmosferę biegając od atrakcji do atrakcji.
Są one podzielone na gry jednoosobowe, drużynowe, w których zmierzyć może się
od jednego do pięciu graczy oraz współzawodnictwo, gdzie przeciw sobie
walczy od dwóch do pięciu zawodników.
Każda minigra, podobnie jak kolejki w markowych parkach rozrywki,
brandowana jest którąś ze sławnych serii Nintendo, a ich ukrytym celem jest
pokazanie wszystkich możliwości najnowszego sprzętu firmy.
W The Legend of Zelda: Battle Quest nasz Mii będzie udawał Linka. Na ekranie
telewizora wyświetla się wtedy telewizyjna “relacja na żywo” z pola bitwy. W tym
samym czasie, nasz GamePad zmienia się w okno na świat Hyrule, przez które gracz
celuje i strzela z łuku w oponentów.
Metroid Blast to prawdopodobnie najbardziej hardkorowa ze wszystkich
pozycji na liście. W tej minigrze zasiadamy za sterami statku Samus i korzystając z
Gamepada pozbywamy się fal nadciągających oponentów. O trudności
gry stanowi jej zaawansowane sterowanie. Lewą gałką analogową poruszamy
pojazdem, prawa pozwala nam się wznosić bądź opadać. Za celowanie
odpowiada poruszanie kontrolerem i spoglądanie w celownik znajdujący się na
ekranie GamePada tak, jak gdyby był peryskopem.
Pikmin Adventure daje nam możliwość posmakowania życia Kapitana Olimara.
Gracz kontrolujący Gamepada staje się głównym dowódcą, pozostali - Pikminami.
Olimar może wydawać rozkazy reszcie poprzez stukanie palcem w cele na
ekranie. Rozwalamy wszystko co staje na naszej drodze, by dostać się do wyjścia.
Mario Chase to prosta zabawa w berka. Użytkownik z Gamepadem chowa się na
planszy korzystając z faktu, że posiada osobny ekran. Pozostali gracze,
obserwujący swoje postaci na ekranie telewizora starają się go złapać przed
upływem czasu korzystając wyłącznie ze swojej intuicji i prostych wskazówek typu
“ciepło, zimno”.
W Luigi’s Ghost Mansion główny gracz jest duchem niewidocznym dla
pozostałych. Widząc się na dotykowym ekranie kontrolera musi przestraszyć
poszukiwaczy zanim zostanie odkryty przez światło ich latarek.
Animal Crossing: Sweet Day przypomina troszkę Mario Chase z tym, że ścigającym
jest tym razem gracz z Gamepadem. Do czterech chętnych musi zebrać jak
najwięcej słodyczy zanim złapią ich strażnicy. Ci kontrolowani są
jednocześnie za pomocą dwóch gałek analogowych kontrolera - jeden lewą,
drugi prawą.
Takamaru’s Ninja Castle daje nam możliwość wcielenia się w Ninja. Gamepad
pełni tutaj rolę wyrzutni shurikenów. Te rzucamy przesuwając palcem w kierunku
telewizora jednocześnie celując padletem. Naszym zadaniem jest skracanie o głowę
papierowych wojowników.
Donkey Kong’s Crash Course to niezwykle wciągająca i frustrująca
mieszanka Happy Wheels i Elastomanii. Przechylając kontroler w lewo i w prawo
poruszamy delikatnym pojazdem próbując dotrzeć do końca skomplikowanej trasy
jednocześnie nie rozbijając się. Dla utrudnienia, będziemy musieli też
kontrolować otoczenie otwierając przejścia poprzez wciskanie przycisków,
czy unosząc platformy dmuchając w mikrofon.
Captain Falcon’s Twister Race to kosmiczna ścigałka przypominająca
trochę tryb Stref Wipeouta. Kierujemy ciągle przyspieszającym bolidem, który
pędzi na złamanie karku od punktu kontrolnego do punktu kontrolnego.
Statkiem poruszamy obracając odpowiednio kontrolerem. Sterowanie
rozplanowane jest tak, że na ekranie Gamepada, niezależnie od jego pozycji,
mapa pozostaje nieruchoma, niczym igła kompasu. Obracając kontroler, obracamy
tak naprawdę wyłącznie statkiem.
Balloon Trip Breeze to gra trzymająca się chyba najbliżej swojego protoplasty.
Przesuwając palcem po ekranie dotykowym padletu tworzymy podmuchy
wiatru, które pomagają głównemu bohaterowi przefrunąć planszę omijając
jednocześnie przeszkody. Ekran telewizora wyświetla obszar całej
wysokości poziomu, podczas gdy Gamepad oferuje precyzyjne zbliżenie na
postać.
Yoshi’s Fruit Cart bardzo sprytnie gra na funkcji dwóch ekranów. Naszym zadaniem
jest rysując linię poprowadzić Yoshiego od początku planszy do wyjścia, tak, by
zebrał jednocześnie wszystkie owoce. Cały myk polega na tym, że owoce
pojawiają się tylko na ekranie telewizora, więc rysując drogę na tablecie, musimy to
robić na czuja. To trudniejsze niż mogło by się wydawać.
No i został nam Octopus Dance. Taniec ośmiornicy inspirowany Game & Watchem
to prosta gra rytmiczna w której powtarzamy ruchy komputerowego
tancerza. I tu również wykorzystano fakt posiadania dwóch ekranów. Telewizor
pokazuje tancerzy od przodu, padlet od tyłu. Wygodniej więc powtarzać ruchy
patrząc w tablet. Może jednak zdarzyć się tak, że gra odwróci naszą postać, co
oznacza, że wtedy żeby nie pogubić się w przestrzeni będziemy musieli patrzeć na
telewizor. Ciężkie do wyjaśnienia w tekście, łatwe do zrozumienia, gdy
zaczyna zawodzić nasza orientacja przestrzenna.
Tak pokaźna ilość zróżnicowanych minigier chyba wystarczająco dowodzi, że
developerom z Nintendo nie brakuje pomysłów na wykorzystanie nowej
technologii. Każda z nich ma w sobie coś unikatowego i w inny sposób uwydatnia
mocne strony Wii U. Niektóre z zabaw pozwalają na wybór różnych plansz, czy
trybów gry, a niektóre całkowicie zmieniają się w zależności od ilości
graczy.
Największych ich problemem będzie jednak wtórność i brak głębi. Ignorując
pojedyncze wyjątki, większość gier będzie sprowadzać się do ciągłego powtarzania
tej samej minigierki i pobijania swojego najlepszego wyniku. Nieco świeżości
dodaje możliwość zabawy w grupie, ale ciężko uznać to za wielki plus, bo w takim
przypadku cieszy nas obecność przyjaciół, a nie sama rozgrywka. Na
przeszkodzie staje dodatkowo kilka dziwnych decyzji. Na przykład jedna z gier
wymaga, prócz Wii Remote dla każdego z graczy, dopięcia dodatkowych
nunchaków. Inna zadziała wyłącznie wtedy, gdy wszyscy gracze będą
korzystali z Wii Motion Plus. Są również takie, które wymagają minimum dwóch
graczy i nie zadziałają bez Wii Remote’ów, które domyślnie nie są częścią zestawu
Wii U. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie za to tryb imprezowy, zwany Attraction
Tour. Ten tryb rywalizacji tworzy mieszankę dyscyplin i ściera ze sobą
graczy, a potem zlicza punkty, by zadecydować który z uczestników
poradził sobie z nimi najlepiej. Bardzo podobał mi się fakt, że na początku
zabawy wybieramy ile czasu chcemy na nią poświęcić. Potem losowy gracz, na
podstawie dostępnych opcji, decyduje z kim i w jakiej dyscyplinie chce się
zmierzyć. Gra dostosowuje wybory tak, by po zakończeniu zabawy wszyscy
gracze spędzili z grą w miarę równą ilość czasu. Co ciekawe, w ramach Attracion
Tour możemy też grać wieloosobowo w minigry jednoosobowe poprzez
przekazywanie sobie kontrolera. Funkcjonalność ta sprawdziła się świetnie
podczas zabawy ze znajomymi, ale zdradziła też pewną słabość tytułu.
Niektóre z gier mają zbyt skomplikowane zasady, jak na rozrywki imprezowe.
Przechodzenie kilkominutowych samouczków za każdym razem, gdy w
grze chce wziąć udział nowy gracz znacznie spowalnia zabawę.
Jeśli zamykacie swoje żony w piwnicach i zazwyczaj gracie w pojedynkę, też nie
zabraknie wam atrakcji zakładając, że lubicie w kółko powtarzać te same
minigierki. W nagrodę za zabawę otrzymujemy monety, które potem
wydajemy grając w Nintendowskie Pachinko. Każda ukończona plansza
odblokuje dla nas dodatkowe akcesoria do ozdabiania naszego parku. Ten
zapełniany jest przez niegrywalne postaci reprezentujące innych użytkowników gry.
Za każdym razem, gdy skomentujemy którąś z atrakcji parku, nasza postać
może trafić do gry kogoś innego. To miły dodatek nadający naszemu placowi zabaw
dynamizmu, ale niestety, jest jednocześnie jedyną formą łączności z
internetem. We wszystkie gry możemy grać wyłącznie lokalnie. Jeśli doliczymy
do tego fakt, że będziemy musieli wyposażyć się też w zestaw pilotów z
motion plus do Wii i Nunchuków, może się to okazać dość drogą zabawą.
Same gry są świetnie wypolerowane, oddają bystry hołd oryginalnym markom,
które naśladują, ale niestety brak im głębi. Grafika nie zachwyca. Jest ładna, czysta i
kolorowa, ale po tytule mającym być prezentacją możliwości pierwszej konsoli
ósmej generacji spodziewałbym się wiele więcej. Albo chociażby natywnej obsługi
1080p w miejsce przestarzałego 720p. Pozytywnie zaskoczył mnie niemal zerowy
czas ładowania poszczególnych zabaw. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że
jest to zabawa na parę wieczorów. Brak głębszej interakcji, wrażenia rozwoju,
funkcji do odblokowania i ciągła konieczność powtarzania tych samych
gier szybko znuży. Gdyby był to tytuł dołączany domyślnie do konsoli, mógłbym
przymknąć na to oko. Niestety, jest on dołączany tylko do wybranych zestawów,
a cała reszta graczy będzie musiała dokupić go sobie osobno. W pełnej cenie
gry płytowej. Z tego powodu ciężko jest mi polecić ten tytuł graczom, którzy nie
planują bawić się ze znajomymi. Samotni użytkownicy szybko przekonają się, że
ganianie w kółko po tych samych planszach w kostiumie Kapitana Olimara
nie jest szczytem ich marzeń o nowej konsoli.